
7 maja zapraszamy na premierę komiksu „Akcja Bielany” ze scenariuszem Macieja Jasińskiego i rysunkami Jacka Michalskiego. Rys historyczny wydarzeń przygotował Mateusz Napieralski. Dla każdego przybyłego będzie czekał egzemplarz komiksu!
Pełna napięcia historia akcji dywersyjnej oddziału specjalnego "Osjan" wciągnie Was od pierwszej strony i przeniesie w samo serce wydarzeń nocy z 3 na 4 maja 1944 roku, kiedy to żołnierze Armii Krajowej wysadzili w powietrze niemieckie samoloty transportowe stacjonujące na lotnisku bielańskim.
Kilkunastu słabo uzbrojonych ludzi, dysponujących kilkoma chałupniczo wykonanymi ładunkami, spowodowało w niemieckiej Luftwaffe – jednej z największych sił lotniczych ówczesnego świata – podobną ilość strat, co złożony z wielu alianckich bombowców profesjonalny nalot.
Na spotkanie premierowe zapraszamy 7 maja o godzinie 18:00, które odbędzie się w sali widowiskowej Urzędu Dzielnicy Bielany przy ul. Żeromskiego, wejście od ulicy Jarzębskiego.
Poniżej prezentujemy tekst „Osjan przeciwko Junkersom” autorstwa Mateusza Napieralskiego, który ukazał się w kwietniowym wydaniu gazety „Nasze Bielany”.
Przeprowadzona w maju 1944 r. akcja „Bielany” jest rzadkim przykładem uderzenia polskich dywersantów na niemieckie samoloty.
W miejscu dzisiejszego osiedla Wrzeciono, zajezdni tramwajowej i wschodniej części huty znajdowało się kiedyś lotnisko bielańskie. Jego budowa rozpoczęła się w 1938 r. Miało być obiektem aeroklubowym, przeznaczonym dla sportowych awionetek. Podczas okupacji Niemcy przekształcili niedokończone lotnisko w bazę lotniczą, rozbudowując jego infrastrukturę m.in. o utwardzony pas startowy, hangary, wieżę i punkty tankowania. Stacjonowały tam różne eskadry Luftwaffe: rozpoznawcze, łącznikowe, szkolne i transportowe. Przez Bielany przechodziły powietrzne transporty zaopatrzenia dla niemieckich wojsk na froncie wschodnim.
Na początku maja 1944 r. na bielańskim lotnisku stały trójsilnikowe samoloty Junkers Ju 52/3m, załadowane materiałami i sprzętem wojennym. Na front nie poleciały, ponieważ zostały zniszczone przez oddział dywersantów z Armii Krajowej.
Rozpoznanie celu
„Osjan” (OS „Jan”) to kryptonim oddziału specjalnego, którym dowodził kpt. Jan Kajus Andrzejewski „Jan”, saper, i weteran kampanii wrześniowej. Oddział ten, liczący około 30 osób, wchodził w skład oddziału dyspozycyjnego Kierownictwa Dywersji (Kedywu) Komendy Głównej Armii Krajowej „Motor 30”, znanego później jako „Sztuka 90”, „Deska 81”, wreszcie „Broda 53”. Kiedy pod koniec 1943 r. kpt. Andrzejewski awansował na zastępcę dowódcy „Sztuki”, dowodzenie nad „Osjanem” przejął saper por. Julian Barkas „Sawicz”. W związku z tym OS „Jan” formalnie zmienił wtedy nazwę na OS „Sawicz”, ale mimo tego w historiografii jest tradycyjnie zwany „Osjanem”.
Kapitan Andrzejewski był pomysłodawcą akcji dywersyjnej na bielańskim lotnisku. Już od 1943 r. analizował jego system ochrony. Opracowanie planu i przeprowadzenie rekonesansu powierzył dwóm podchorążym z „Osjana”: sierż. pchor. pil. Aleksandrowi Wąsowiczowi „Spadowi” oraz sierż. pchor. Jerzemu Zaufallowi „Oliwie”. Akcją dowodzić miał „Spad” – było to dla niego zadanie egzaminacyjne na stopień podporucznika.
Od końca marca 1944 r. lotnisko obserwowała „Ewa” (Ewa Płoska) z oddziału „Dysk” (Dywersja i Sabotaż Kobiet). Śledziła działania przeciwnika zarówno z bliska, jak i z dystansu: przez lornetkę z okna swojego mieszkania. Raport ze szkicem sytuacyjnym przekazała kpt. „Janowi”. Inne wywiadowczynie z „Dysku” – „Kali”, „Marcela” i „Isia” – rozpracowywały obiekty obsadzone przez niemieckie załogi w okolicy. Kapitan Andrzejewski, zebrawszy informacje ze zwiadu, wyznaczył termin akcji na noc z 3 na 4 maja 1944 r. Cel: zniszczyć Junkersy!
Wybuchy o północy
Do mieszkania Juliana Barkasa „Sawicza” przy ulicy Fontany 34 na Bielanach dostarczono broń palną i ładunki wybuchowe. Nieopodal, u zbiegu alei Zjednoczenia i ulicy Kasprowicza, stał nieukończony budynek mieszkalny, w którego piwnicach o godzinie 21.00 zebrało się siedemnastu żołnierzy „Osjana”, a ponadto sam „Jan”, który osobiście wziął udział w akcji, mimo braku zgody Kedywu (miał jedynie obserwować przebieg działań). Dywersanci wyruszyli zaraz po odprawie. Podeszli do lotniska od południa, od strony Brzezin (północnej części Wawrzyszewa) – ten odcinek był najsłabiej chroniony. Co pewien czas, w regularnych odstępach, wzdłuż ogrodzenia przechodziły patrole wartownicze.
Ominąwszy strażników i uporawszy się z drutem kolczastym, dziesięciu akowców, podzielonych na dwuosobowe zespoły, podbiegło do pięciu samolotów. Osłaniało ich kolejnych sześciu z pistoletami maszynowymi i granatami obronnymi. Na każdym samolocie założono na styku lewego skrzydła z kadłubem, tuż obok zbiornika z paliwem, ładunki wybuchowe z długim lontem. Wnet wszystkie ekipy zameldowały gotowość do detonacji. „Spad” zagwizdał na palcach, sygnalizując w ten sposób rozkaz do odpalenia lontów.
Niespodziewanie rozległy się krzyki i strzały: nadchodzący wartownicy zauważyli naszych! Akowcy odpowiadali ogniem, uchodząc czym prędzej z lotniska. Zabłąkana kula trafiła Stanisława Pietrzaka „Arbuza”, rana na szczęście okazała się niegroźna. W momencie gdy dywersanci znaleźli się po drugiej stronie ogrodzenia, ładunki wybuchły, jeden za drugim... Wszystko to musiało wyglądać jak scena z filmów Michaela Baya.
Niemcy podnieśli alarm, myśląc, że zostali zaatakowani przez nieprzyjacielskie lotnictwo. Z nadejściem dnia zrozumieją, co się stało. W odwecie zaaresztują mężczyzn z graniczącej z lotniskiem kolonii Brzeziny i spalą tam kilka domów. Według historyka Tomasza Strzembosza okupanci potajemnie zamordowali w lesie pod Łomiankami ośmiu schwytanych wtedy mieszkańców Wawrzyszewa.
Tymczasem akowcy sprawnie wycofali się z miejsca akcji. Przemaszerowali szerokim łukiem na zachód od Warszawy, by dotrzeć do podstołecznych Włoch, gdzie zdeponowali broń. Za pomyślnie wykonane zadanie bojowe zostali przedstawieni do odznaczenia Krzyżami Walecznych. Czyn dywersantów z „Osjana” upamiętnia pomnik, odsłonięty 18 sierpnia 1981 r. przy ul. Kasprowicza, obok bloku Szekspira 4. Zaprojektowany przez inż. Andrzeja Janiczaka monument został wzniesiony przez hutników.
Skąd o tym wiemy?
W podziemnym „Biuletynie Informacyjnym” z 11 maja 1944 r. czytamy w notce opatrzonej błędną datą:
W nocy z 4 na 5 maja wykonano akcję dywersyjną na lotnisko koło Bielan, w wyniku której spłonęło kilka samolotów niemieckich.
Informację tę precyzował Komunikat nr 8 Dowództwa Armii Krajowej wydrukowany w „Biuletynie Informacyjnym” z 18 maja 1944 r.:
W Warszawie w nocy z 3 na 4.V.44 oddziały nasze wykonały akcję na Lotnisko Bielany, niszcząc 5 samolotów transportowych (3-motorowe Junkersy) i uszkadzając 3 dalsze. Pożar trwał kilka godzin.
To jednak lakoniczne komunikaty, mówiące jedynie o rezultacie. Przebieg akcji jako pierwszy przybliżył autor podpisany inicjałami Z.W. w tekście „Na bielańskim lotnisku”, który ukazał się w „Życiu Warszawy” z 19 maja 1946 r.
Znalazłem dwie relacje uczestnika akcji Zygmunta Roloffa „Wojtka”, zamieszczone w „Polsce Niepodległej” z marca 1947 r. oraz w „Stolicy” z 2 listopada 1969 r. Trafiają się w nich pewne pomyłki faktograficzne. Obie relacje są podobne, w drugiej autor zawarł nieco więcej informacji. Zauważyłem, że w tekstach Z.W. i Roloffa powtarzają się dosłownie te same zdania i frazy, wnioskuję zatem, że Roloff znał tekst z „Życia Warszawy” i posłużył się nim – a być może on sam był owym anonimowym Z.W.?
Akcję „Bielany” obszernie opisał Władysław Bartoszewski w artykule „Ju 52 w płomieniach” na łamach „Stolicy” z 13 października 1957 r. Ów tekst, pozostający do dziś podstawowym opracowaniem na ten temat, zawiera mnóstwo szczegółów, toteż przypuszczam, że autor rozmawiał z uczestnikami (w latach 50. żyło ich co najmniej dziewięciu). Na informacjach podanych przez Bartoszewskiego oparli się w swoich tekstach o tej akcji historycy Tomasz Strzembosz, Wojciech Königsberg i Sebastian Pawlina.
Źródła i relacje nie są zgodne w kwestii liczby zniszczonych niemieckich maszyn. Konspiracyjny „Głos Warszawy” z 9 maja 1944 r. pisał o aż siedmiu samolotach. Według Z.W. i Roloffa na lotnisku stało wtedy sześć transportowych Junkersów i tyleż spłonęło. W meldunku sytuacyjnym oddziału „Deska” z 15 maja 1944 r. na liście ostatnio zrealizowanych zadań figuruje zapis „3-4.V. Godz. 0.02 zniszczenie 5-ciu 3-motorowych transp. «Junkersów». Akcja «Bielany» (Sawicz)”. Nie ma tam nic o trzech kolejnych maszynach, których uszkodzenie miał potwierdzić akowski wywiad. Skądinąd jest to najwcześniejsze źródło historyczne podające kryptonim akcji. Tomasz Strzembosz przytoczył w jednej z publikacji meldunek dzienny niemieckiego dowództwa okręgu wojskowego z 4 maja 1944 r. o pięciu samolotach zniszczonych na Bielanach. Natomiast żandarmeria niemiecka tego samego dnia meldowała:
O godz. 0.05 dwóch nieznanych mężczyzn umieściło ładunek wybuchowy pod motorem zaparkowanego na lotnisku Okęcie 3-silnikowego «Ju-52». Wybuch całkowicie zniszczył samolot. Lotnisko było pilnowane przez 2 podwójne posterunki, które zauważyły 2 uciekających ludzi.
I tu kolejna zagadka: czy żandarmi pomylili nazwę lotniska, a przy okazji zaniżyli liczbę strat?
Kiedy i gdzie:
7 maja, środa, o godz. 18:00.
Sala widowiskowa Urzędu Dzielnicy Bielany, wejście od ul. A. Jarzębskiego.
Wstęp wolny, liczba miejsc ograniczona.
Sprawdź lokalizację na mapie