null

Zapomniana ulica Jana III

Drukuj otwiera się w nowej karcie

W dawnej Warszawie taksówkarze musieli się dobrze zastanowić, o którą ulicę chodzi. Bo „z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, inflancki, smoleński, siewierski i czernihowski”, pogromca wojsk wezyra pod Wiedniem, był w stołecznym nazewnictwie upamiętniony podwójnie. Istniejąca do dziś ulica Jana III Sobieskiego na Sadybie to jedno. A zapomniana uliczka Jana III na Rudzie to drugie.

Ach, stary Marymont! Dziś pozostał już tylko we wspomnieniach dawnych jego mieszkańców. Tu i ówdzie zachowały się skromne domki, wąskie uliczki, ogrody. Jednak po dawnej Rudzie nie ma śladu. Wielki betonowy nagrobek przykrył tę sielską osadę. Zniknął cały ten piękny świat. Pod koniec lat 70. XX wieku rozebrano drewniane domy pamiętające cara, piętrowe kamieniczki, komórki, gołębniki, szklarnie i szklarenki. Buldożery i koparki wyrwały z ziemi wiekowy bruk. Prastara rzeczka Rudawka została dosłownie zakopana w ziemi. Zniknęły krzewy i drzewka owocowe, a rabaty poszły precz. – Marymont pachniał wakacjami. Zapach bzu w ogrodzie moich dziadków będę pamiętała zawsze. Takich dżemów, jakie moja babcia Janina robiła z marymonckich porzeczek i agrestów nie zjem już nigdy – dodaje.

Zaginiony świat

Osiedle Ruda formalnie zamyka się w kwartale ulic Gwiaździsta – al. Armii Krajowej – Klaudyny – Podleśna. Dziś jest to skupisko wielkich bloków zasiedlonych przez tysiące ludzi. A jak wyglądała okolica, zanim budowa osiedla zmiotła z powierzchni ziemi ten na poły wiejski, na poły przedmiejski świat? Nie było zresztą żadnych oficjalnych granic między osiedlami Potok, Ruda, Kaskada. Całość nazywana była po prostu Marymontem. Spójrzmy zresztą na mapy z lat siedemdziesiątych. Ruda pokryta jest gęstą siatką ulic. Oczywiście, na planie wszystkie są zaznaczone jako pełnoprawne arterie, ale każda była inna: szersza, węższa, brukowana polnym kamieniem, asfaltowa, albo nawet i niemająca nawierzchni. Główny ciąg prowadzący przez osiedle stanowiły ulice Marii Kazimiery i Jana III. Zniknęły razem ze swoimi przecznicami, których prawie nikt już nie pamięta.

Bruk i rynsztoki

Co wiemy o samej ulicy Jana III? Jej nazwę – razem z innymi na Marymoncie, Rudzie, Kaskadzie – nadano w 1921 roku. Była krótka. Prowadziła od Gwiaździstej do Marii Kazimiery. Według niektórych planów była wąska i krzyżowała się z arterią imienia królowej pod kątem prostym. Jednak patrząc na zdjęcia lotnicze, wyraźnie widać, że Marii Kazimiery – Jana III to był jeden ciąg, istniejący w takim układzie od wieków jako trakt z Pólkowa do Bielan i Młocin. Pierwotnie ulica była brukowana kamieniem polnym, a wzdłuż krawężników ciągnęły się głębokie rynsztoki zbierające deszczówkę, ale też nieczystości wylewane przez mieszkańców okolicznych domów. Jak ustalił nieżyjący już varsavianista Jarosław Zieliński, ulica Jana III była oświetlona elektrycznymi latarniami. Nie były to jednak gustowne pastorały. Na drewnianych słupach zainstalowane zostały po prostu kinkiety z mocnymi żarówkami, które po zmroku zapewniały jako taką widoczność – ówczesne oświetlenie ulic w porównaniu z dzisiejszym wypada po prostu... blado.

Na Heweliusza i Wiedeńskiej

Dziennikarz „Życia Warszawy” Jerzy Kasprzycki przed ponad sześcioma dekadami wybrał się w te rejony i opisał je w legendarnej rubryce „Warszawskie pożegnania”: „W żadnym innym mieście poza Warszawą nie można było znaleźć takiego zakątka, jaki tworzyły wśród wierzb i topoli resztki zardzewiałych szyn na dawnej końcówce tramwaju linii 14 u zbiegu Rudzkiej i Marii Kazimiery – z budką dyżurki konduktorskiej. To były warszawskie identyfikatory, jak magistrackie, jedyne w swojej formie latarnie, hydranty, krawężniki, płyty chodnikowe, jak nazwy ulic dziś nieistniejące: Horyńska (dawna Braumanowa), Ryska (przed stu laty Krótka) i wiele innych”. Kasprzycki zapamiętał też inne ulice, w tym bohaterkę tego felietonu: „Już po wojnie, około 1960 roku, przechadzałem się tymi ulicami o charakterze handlowym i rzemieślniczym z licznymi sklepikami i warsztatami. Na emaliowanych tabliczkach stołecznego, przedwojennego kroju odczytywałem nazwy, które nie pozwalały wątpić, dokąd trafiłem: Jana III, Leszczyńskiego, Heweliusza, Kołobrzeska, Warszawska, Szlachecka, Wiedeńska. To mógł być tylko Marymont Sobieskich!”.

Ruda jak letnisko

Ulica była krótka, ale z przedwojennej księgi adresowej możemy wyczytać, że właścicielami posesji przy niej byli: Jan Duchnowski (nr 2), Karol Kowalski (nr 4), Elżbieta Broel-Platerowa (nr 6), Celina Kozłowska (nr 9), Wiktor Grysiński (nr 11), N. Zagórski (nr 13) i Czesław Rogoziński (nr 15). Najciekawszym domem przy ulicy Jana III była posesja nr 6, która w księgach hipotecznych figuruje jako OSADA RUDA WĘGIERKA. Jej nazwa zapewne pochodziła od narodowości żony właściciela, warszawskiego cukiernika Leopolda Briesemeistera. Jak pisze Jerzy S. Majewski w książce „Korzenie miasta – niedaleko od Warszawy” z 2004 roku, znajdująca się tu drewniana willi, mimo że oddalona od miasta, była nawet wyposażona w telefon! Budynek powstał zapewne na przełomie XIX i XX stulecia jako dom letniskowy warszawskiej klasy średniej. Takich budynków w okolicy było więcej, ale ten przy Jana III 6 został utrwalony na kliszy. Próżno go szukać na mapie lotniczej z 1944 roku. Możemy tylko domyślać się, że spłonął w 1939 lub 1944 roku. Niemniej ulica Jana III zachowała się – z czasem otrzymała nawierzchnię asfaltową i rtęciowe latarnie. Kursował nią nawet autobus linii 157, co widać też na filmie Aleksandra Leszczyńskiego. Aż do końca istnienia tego miejsca – a formalnie nazwa ulicy Jana III została wykreślona z rejestrów dopiero w 1981 roku – stały przy niej ostatnie zabudowania: parterowe domki z cegły rozbiórkowej, gołębniki i komórki skryte w gąszczu ogrodów.

Autor: Przemysław Burkiewicz