null

Chwieralski: w duszy jestem rockmanem

Drukuj otwiera się w nowej karcie

Patrzę sobie z mojego bielańskiego okna na te piękne lipy i wtedy wpada mi do głowy pomysł. Jeśli jest podparty jakimiś wydarzeniami, to powstaje stosowna do tego kompozycja – tak powstała moja aranżacja hymnu Ukrainy – mówi w rozmowie z „Naszymi Bielanami” Radek Chwieralski, gitarzysta, kompozytor i mieszkaniec Starych Bielan.

Karolina Rudzik: Gitarzysta, kompozytor, aranżer, producent, pedagog... – którą swoją działalność lubisz najbardziej?

Radek Chwieralski: Każdy z tych pionów mojej działalności przynosi mi frajdę, bo eksploruje jej różne płaszczyzny. Lubię komponować, aranżować, produkować, występować na scenie. Lubię dzielić się wiedzą i lubię się rozwijać. Daję upust swojej pasji poprzez różne formy moich muzycznych działań.

Prowadzisz zajęcia z teorii muzyki i harmonii – na czym one polegają?

Ostatnio prowadziłem cykl warsztatów online dla wokalistów, na których pokazywałem, jak świadomie śpiewać, jak dopasować repertuar, jakie dźwięki powinni śpiewać i jakie emocje powinny temu towarzyszyć. Bo ten przekaz poprzez muzykę ma duże znaczenie. Dobiegają również końca moje prace nad książką traktującą o harmonii muzyki. 

W 2008 roku powstał niezwykły projekt Rock Loves Chopin.

Dyrektor Stołecznej Estrady – Andrzej Matusiak – chciał „zrobić Chopina” dla młodszego pokolenia, z gitarą elektryczną w roli głównej i zaproponował mi udział w tym przedsięwzięciu. To było bardzo duże wyzwanie i chętnie się go podjąłem. Pamiętam, że Nokturn Es-Dur był tu pierwszą tzw. fantazją, którą stworzyłem i która zaczęła moją przygodę z Chopinem. Prace nad płytą trwały kilka miesięcy, gdzie miałem przyjemność współpracy z takimi artystami jak Grzegorz i Patrycja Markowscy, Janusz Olejniczak, Anna Serafińska czy Jan Borysewicz. Pierwsze koncerty graliśmy przy Kolumnie Zygmunta i na Wiankach Warszawskich w czerwcu 2008 roku. Na nasz koncert zbudowano wielokondygnacyjną scenę i wspaniale ją oświetlono. To było ogromne przeżycie.

Czym Chopin Cię tak zachwyca?

Tworząc w takim, a nie innym okresie historycznym, Chopin potrafił wspaniale przekazać emocje polskości i nastrojów polskości, jakie wówczas panowały. Byliśmy wówczas pod zaborami, a jego muzyka była pokrzepiająca. To była muzyka wiejska, mazurki, nokturny, polonezy, które do dziś zachwycają.

Kiedy zaczęła się Twoja miłość do gitary?

Gitara była zawsze w domu, bo mój tata był gitarzystą. Od lat 70-tych grał w zespołach rockowych, np. w Kameleonie, który w pewnej formie przerodził się później w zespół Kombi. Zresztą Grzegorz Skawiński mieszkał u nas w mieszkaniu na Bielanach przez pół roku i mój tata pokazał mu wówczas wiele zagrywek na gitarze. Gdy ja się urodziłem, mój tata nie zajmował się już muzyką, lecz bardziej mną, życiem rodzinnym. Po śmierci mojej mamy tata postanowił, że rozwinie u mnie jakąś pasję i zaczął uczyć mnie gry na gitarze. Miałem wtedy 10 lat i w lot wszystko „łapałem”. W wieku 14-tu lat grałem z innymi muzykami i wokalistami. Już wtedy miałem pierwsze koncerty za sobą, pierwsze sukcesy, wzmianki w prasie. 

Gitara elektryczna kojarzy się raczej z muzyką rockową i metalową...

Gitara elektryczna daje duże możliwości – artykulacyjne i stylistyczne. Do każdego gatunku muzyki może pięknie się wpasować. Grałem także z DJ-ami na dyskotekach, z jazzmanami i bluesmanami. Grałem także w zespole heavy-metalowym Hetman, z którym nagrałem dwie płyty. Ale w duszy jestem rockmanem... 

Zaaranżowałeś wiele różnych utworów: Chandelier, How deep is your love, kolędy, a także ostatnio hymn Ukrainy. Czym kierujesz się przy wyborze utworu do aranżacji?

Zwykle spontaniczną potrzebą w połączeniu z inwencją twórczą. Patrzę sobie z mojego bielańskiego okna na te piękne lipy i wtedy wpada mi do głowy pomysł. Jeśli jest podparty jakimiś wydarzeniami, to powstaje stosowna do tego kompozycja – tak powstała np. moja aranżacja hymnu Ukrainy. W tym wypadku czułem także wewnętrzną potrzebę. Jeśli chodzi o inne covery, to zazwyczaj robię aranżację tych utworów, które często słyszę w radiu i które wpadają szybko do głowy. Wtedy chcę tę piosenkę zrobić po swojemu, inaczej ją „ubrać”. Ale nieczęsto coveruję, na moim kanale YouTube można posłuchać przede wszystkim autorskich kompozycji.

Koncertowałeś także w USA.

Tak, kilkakrotnie, m.in. z zespołem Hetman, z projektem Rock Loves Chopin. Spędziłem w Stanach także kilka miesięcy, koncertując i pisząc muzykę do reklam. Będąc w Stanach, brałem również udział w jam session, gdzie głównie się improwizuje. Grałem wtedy w klubie dla czarnoskórych bluesmanów, jako jedyny biały. Poczułem ulgę, gdy po moim występie padły brawa i uśmiechy poparcia. Bo przecież to właśnie czarnoskórzy bluesmani są uważani za najlepszych muzyków w tej dziedzinie. To było dla mnie ogromne wydarzenie i wyróżnienie być przez nich zaakceptowanym.

Nad jakim projektem obecnie pracujesz?

Namawiano mnie, abym celebrował 30-lecie mojej działalności artystycznej, które wypada właśnie w 2022 roku, więc rozważam jakiś duży koncert... Mam również propozycję współtworzenia musicalu o Adamie Mickiewiczu. Wena mnie nie opuszcza, cały czas coś komponuję. Mam nadzieję, że to się nie zmieni.

Jak Ci się mieszka na Starych Bielanach?

Gdybym musiał się stąd wyprowadzić, to byłbym bardzo nieszczęśliwy. To miejsce historyczne, piękne, czyste, zadbane i zielone. Jestem trzecim pokoleniem, które tutaj mieszka. Moja kamienica została zbudowana w 1954 roku. Mój dziadek, Władysław Chwieralski – skrzypek – był tutaj pierwszy, następnie mieszkał tutaj tata – Ireneusz (oraz jego brat Roman, który ukończył AWF i był pedagogiem w tej dziedzinie). A teraz ja. Bielany są cudowne.

Jest szansa, że usłyszymy Cię na koncercie w naszej dzielnicy?

Grałem w Stanach Zjednoczonych, w Chinach, w Wenezueli oraz w różnych miastach w Europie i w naszym kraju, a tak naprawdę nie zagrałam nigdy u siebie, na Bielanach. Jednak niedługo może się to zmienić, ale na razie nie mogę powiedzieć nic więcej.

Rozmowa ukazała się w gazecie “Nasze Bielany” nr 4/2022.