
Choć jerzyki nazywamy gośćmi, to powinniśmy uznać je raczej za domowników, bo to do nas co roku wracają, by wydać na świat potomstwo. Przylatują do Polski na przełomie kwietnia i maja, a wędrówkę na południowoafrykańskie zimowiska odbywają od sierpnia do września. Więc kiedy czytacie ten tekst, w waszych domach mogą jeszcze trwać ostatnie lęgi. Pamiętajcie o nich przy remontach.
Niegdyś jerzyki na swoje miejsca do życia wybierały skalne urwiska, jaskinie oraz dziuple drzew, a kiedy człowiek zbudował miasta, przeniosły się do zabudowań. Mimo że te niezwykłe ptaki są już bardzo obecne w naszej świadomości, to ciągle nie dają się dobrze poznać, a ich zwyczaje obrastają mitami, które usypiają czujność podczas prac na elewacjach budynków.
Jeszcze nie tak dawno wirujące nad miastem z przenikliwym świstem czarne ptaki większość z nas uważała za jaskółki. W ostatnich latach jerzyki zyskały bardzo potrzebny im rozgłos, stając się symbolem ochrony miejskich ptaków wybierających budynki na swoje siedliska. W odróżnieniu od innych skrzydlatych mieszkańców miast jerzyki są aktywne niemal wyłącznie w locie. Dziennie potrafią pokonać nawet tysiąc kilometrów, osiągając prędkość powyżej 100 km/h. Jerzyk nie usiądzie na parapecie jak gołąb. Krótkie, zakończone wyjątkowo ostrymi pazurkami nóżki pozwalają mu tylko na uczepienie się pionowej fasady budynku czy skalnego urwiska. Z tej umiejętności korzystają podczas odpoczynku. Czasem możemy zobaczyć takiego smutno zwisającego jerzyka pod otworem wentylacyjnym czy parapetem, gdzie miał swój dom, nim go stracił.
Niewybredne, ale stałe
Przywiązanie jerzyków do raz wybranego miejsca jest w świecie ptaków fenomenem. Dzięki tzw. magnetorecepcji ptaki wracają do niego przez swoje całe, nawet kilkunastoletnie życie. Są zdezorientowane nie tylko wtedy, gdy ich kryjówka znika, ale kiedy na drodze do niej wyrastają przeszkody, np. rusztowania: aby swobodnie dolecieć do szczeliny potrzebują mieć pod nią min. 3 metry wolnej przestrzeni. Znajomy ornitolog przewiesił kiedyś o pół metra skrzynkę lęgową na swoim balkonie i nim jerzyki przekonały się do tej rewolucyjnej dla nich zmiany, przez jakiś czas szukały budki w dawnej lokalizacji. Trauma utraty oswojonego miejsca może poskutkować rezygnacją z odbycia lęgu.
Przed przylotem jerzyków z ich siedlisk często korzystają wróble. Szczęściarzami są te, które zdążą wykarmić młode, bo główni lokatorzy nie zamierzają czekać. Znam miejsce, gdzie co roku na ziemi znajduję „ajecznicę” z wróblich jaj. Niech to będzie dla nas zachętą, by po remontach wszystkie gatunki sprawiedliwie obdzielać budkami lęgowymi.
Ziemia – powietrze
Wiemy, że jerzyki potrafią spędzać w locie długie miesiące, realizując wszystkie swoje życiowe potrzeby. I choć łatwo nam sobie wyobrazić, że w powietrzu jedzą, piją czy nawet uprawiają miłość, to zasypianie w przestworzach może się wydać niepojęte. Sen jerzyków to tzw. jednopółkulowy sen wolnofalowy: mózg śpi jedną półkulą, podczas gdy druga pozostaje aktywna. Wystarczył mi jeden sezon wieczornych obserwacji, aby przekonać się, że wiele jerzyków codziennie wraca do swojej kryjówki na nocleg. Nie są to tylko ptaki karmiące pisklęta, ale także osobniki młode, które do pierwszych lęgów przystąpią w kolejnych sezonach. Lądowanie jerzyka na ziemi zawsze jest wynikiem jakiegoś niefortunnego zdarzenia. Młode wyskakują, bo dokucza im wysoka temperatura albo zostają wyrzucone przez pracownika ekipy remontowej, dorosłe zaczepiają się o przewody albo uderzają o budynek podczas bijatyki o siedliska.
Kiedy pogarsza się pogoda, w poszukiwaniu pokarmu jerzyki potrafią na tyle oddalić się od swojego domu, że nie zdążają wrócić na noc. Pisklęta są do tego przystosowane. Wówczas ich metabolizm zwalnia, do momentu, aż któryś z rodziców wróci z kulą smakowitych, tłuściutkich much, komarnic, komarów, pszczół, os, chrząszczy czy pluskwiaków. To zupełnie inaczej niż u wróbli czy szpaków, których pisklęta nienakarmione kilkakrotnie w ciągu godziny mogą rozwijać się nieprawidłowo.
Znikający punkt
Jerzyki są dla mnie kwintesencją nieokiełznanej, dzikiej przyrody. Nie da się ich wtłoczyć w żadne ramy. Włóżmy między bajki, że na swoje miejsce do życia wybierają tylko wysokie budynki. Powszechnie zajmują szczeliny na niskich kondygnacjach, nawet na parterze. Nie ma dla jerzyków znaczenia (podobnie zresztą jak dla innych gatunków), czy budynek jest stary czy nowy, z cegły czy z wielkiej płyty. Spotykałam je w budkach dla szpaków i w ciasnych schronach dla nietoperzy. Każdego roku zaskakują mnie czymś nowym. Kiedy wieczorami spaceruję po starej części Bielan, migają mi niemal w każdym budynku. Jestem już na nie wyczulona. Potrafię zorientować się, gdy niepostrzeżenie wślizgują się w „nieistniejącą” szczelinę w płycie balkonowej, za rurą spustową, do dziury w styropianie czy do ubytku przy framudze okna. Czasem na tynku widać ciemny, sierpowaty cień, który powstaje przez podpieranie się ogonem, najczęściej jednak nie ma żadnych śladów. Jerzyk potrafi zjawiać się znikąd i w mgnieniu oka wniknąć w elewację jak duch. Kiedy prowadzę obserwacje w związku z remontami, przychodzę o ściśle określonych porach i choć próbuję nie odrywać wzroku od elewacji, to nigdy nie mogę mieć pewności, czy ptak nie mignął, kiedy mrugnęłam powieką. Myślę wtedy o tych kierownikach budów, którzy próbują mnie przekonać, że „tu nie ma żadnych ptaków”. Podczas remontów wszystkie skrzydlate – ptaki i nietoperze – za naszą niefrasobliwość płacą wysoką cenę. W okresie lęgów i rozrodu zostają uwięzione żywe, po ich zakończeniu bezpowrotnie tracą swoje domy. Prawo bierze to pod uwagę, chroniąc zwierzęta i ich miejsca do życia przez cały rok kalendarzowy.
Bielańskie obrączkowanie
W lipcu uczestniczyłam w kontroli jerzykowników w parkach Słodowca. Tegoroczny bilans pozytywnie nas zaskoczył. Choć w wieżach nadal trwa ekspansja mazurków, to na Skwerze Jarnuszkiewicza ornitolog zaobrączkował łącznie aż 26 osobników w 10 komorach (w większości młodych).
W Parku im. Zbigniewa Herberta zastaliśmy 3 pisklęta. Tylko Park Olszyna jerzyki w tym roku ominęły. Zajrzeliśmy też do skrzynek na wieży kościoła pokamedulskiego w Lesie Bielańskim. Tutaj obrączki dostało 6 piskląt z 2 lęgów.
Podziel się miastem
Ja sama jeszcze nie tak dawno byłam przekonana, że ptaki szybujące latem nad osiedlami to jaskółki. Z bliska zobaczyłam jerzyki po raz pierwszy w smutnych, ale niestety typowych w mieście okolicznościach, kiedy podczas remontu z gniazda wypadły przy mnie dwa już prawie dojrzałe pisklęta. Wtedy dowiedziałam się też, że większość miejskich ptaków – osiadłych i wędrownych – i kilka gatunków nietoperzy mieszka za naszymi ścianami. Potrzebują naszej uważności nie tylko wtedy, kiedy wydają na świat swoje młode. Zadbajmy, by kolejnej wiosny miały dokąd wracać.
Konsultacja ornitologiczna: Mariusz Grzeniewski,
Źródło: OTOP. Kwartalnik „Ptaki”, nr 2 (2022)
Autor: Agnieszka Gołębiowska