
Choć Polaków zazwyczaj trudno namówić do aktywności fizycznej, na Bielanach nie ma z tym problemów. O sportowych atrakcjach i o tym, jak rozwija się infrastruktura sportowa na Bielanach mówi Anna Szymczak-Gałkowska, dyrektor CRS Bielany.
Aleksandra Zborowska: Polacy należą do grupy najmniej wysportowanych narodów Unii Europejskiej. Według badań Eurobarometru aż 65 proc. Polaków nie ćwiczy i nie uprawia żadnego sportu. Czy mieszkańców Bielan łatwo jest namówić do aktywności fizycznej?
Anna Szymczak-Gałkowska, dyrektor CRS Bielany: Jesteśmy mocno usportowioną częścią Warszawy. Mamy długą tradycję edukacji sportowej – to właśnie na Bielanach znajduje się Akademia Wychowania Fizycznego czy sąsiadujące z nami LIX Liceum Ogólnokształcące Mistrzostwa Sportowego im. Janusza Kusocińskiego oraz Szkoła Podstawowa nr 263 przy Szegedyńskiej. Ale mamy również warunki do tego, by uprawiać sport amatorsko, chociażby w Lesie Młocińskim czy Bielańskim. I oczywiście rozwija się infrastruktura, która ułatwia taką aktywność.
Centrum Rekreacyjno-Sportowe Bielany obchodzi w tym roku 15-lecie utworzenia. Co przez ten czas się zmieniło?
Zaczynaliśmy, mając do dyspozycji tylko jeden obiekt – pływalnię przy ul. Conrada. Dziś w skład naszego centrum wchodzą jeszcze: kompleks sportowy Moje Boisko Orlik 2012 przy ul. Rudzkiej oraz kompleks sportowo-rekreacyjny Syrenka w Parku Olszyna, do tego Kompleks Sportowy przy Lindego, w którym są: pływalnia, trzysektorowa hala, sala fitness, siłownia i salka bokserska, analizator składu ciała. Dodam, że z boisk piłkarskich Syrenka i Orlik można korzystać przez cały rok, także zimą. Jest to możliwe dzięki montażowi hal pneumatycznych.
Duża grupa młodzieży i dorosłych stroni od aktywności fizycznej, bo woli czas spędzać przed ekranem komputera czy telewizora. W jaki sposób zachęcacie do korzystania z obiektów CRS Bielany i uprawiania sportu?
Rzeczywiście jako społeczeństwo ruszamy się mniej niż kiedyś, stąd m.in. coraz większe problemy z otyłością czy zdrowiem. Wiem, że istnieje ten problem, podejmujemy działania profilaktyczne uświadamiające, jak ważne jest dla naszego zdrowia odżywianie i odpowiednia dawka ruchu. Organizujemy spotkania edukacyjne dotyczące prowadzenia zdrowego trybu życia dla osób w różnym wieku, zarówno dla dzieci, dorosłych, jak i seniorów, które prowadzi nasz kolega z CRS Robert Banasiuk.
Mimo ogólnego spadku zainteresowania uprawianiem sportu nasze obiekty cieszy się dużym zainteresowaniem mieszkańców. Młodzież i dorośli chętnie przychodzą również na boiska zewnętrzne, bezpłatne. Z naszego punktu widzenia sytuacja jest więc odwrotna – dostajemy wiele sygnałów, że jest ogromne zapotrzebowanie na obiekty sportowe. Nie brakuje nam pomysłów, czym przyciągnąć mieszkańców i co moglibyśmy zaoferować, ogranicza nas tylko infrastruktura.
I co mieszkańcy chcieliby mieć na Bielanach? Na pewno jeszcze jeden duży basen. Jest na to szansa?
To temat, który powraca od wielu lat, ale obecna sytuacja nie sprzyja tego rodzaju inwestycjom. Staramy się, by jak najlepiej wykorzystywać te obiekty, które mamy. A musimy pogodzić różne potrzeby. Przede wszystkim nasze obiekty są udostępniane uczniom, bo u nas odbywa się nauka pływania dla dzieci ze szkół podstawowych. Przychodzi do nas również młodzież ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego, uczniowie z klas sportowych bielańskich szkół. Przez większą część dnia nasze obiekty są więc zarezerwowane dla najmłodszych. Po południu natomiast odbywają się zajęcia o charakterze sportowym lub rekreacyjnym prowadzone przez: UKS-y, kluby sportowe, stowarzyszenia.
Pamiętajmy też, że osoby, które nie kontynuują po szkole kariery sportowej, ale nabrały nawyku codziennego treningu i chęci doskonalenia umiejętności, nadal mają potrzebę dużej aktywności sportowej. Dla nich również musimy znaleźć miejsce.
Czy pozostali mieszkańcy Bielan mają szansę na skorzystanie z pływalni?
Oczywiście, że tak. Sporo osób korzysta z basenu wcześnie rano, przed pójściem do pracy, ale w tym gronie są także seniorzy. Później na pływalni są uczniowie i członkowie klubów sportowych, odbywają się zajęcia dla seniorów. Po południu wynajmujemy też część torów komercyjnie dla firm, które organizują zajęcia np. aqua-aerobik, nauki i doskonalenia pływania. W weekendy jest więcej miejsc dla klientów indywidualnych. Można u nas wykupić karnet na pływalnie, przypomnę, że mamy 20% zniżkę dla posiadaczy Karty Warszawiaka/Warszawianki. Karnet nie ma przypisanych konkretnych godzin, co oznacza, że zajęcia nie przepadają, jeśli nie możemy przyjść danego dnia, o danej godzinie. Co więcej, karnet uprawnia do korzystania z obu naszych basenów. Warto jednak wcześniej zadzwonić i upewnić się, czy jest wolne miejsce. Można również wykupić bilet jednorazowy.
Dla nas wyzwaniem jest to jak pogodzić różne oczekiwania, mając 6 torów basenu. Bo przecież jedni wolą pływać indywidualnie, drudzy chcą mieć zajęcia zorganizowane typu aqua-aerobik czy nauka pływania.
Z hali przy Lindego także korzysta głównie młodzież?
Ale od 17.30 jest dostępna dla wszystkich. Hala ma trzy sektory, co oznacza, że jednocześnie mogą tu ćwiczyć amatorzy, np. gimnastyki i koszykówki. Można tu pograć też w siatkówkę, badmintona, ringo, ping-ponga czy rozgrywać mecze piłki halowej i ręcznej. Jest możliwość wynajęcia tylko 1 sektora lub całej hali. Często rodzice wynajmują miejsce z okazji urodzin dziecka, to fajna inicjatywa, bo najpierw dzieciaki mają okazję bawić się, uczestnicząc w grach zespołowych, a później idą coś zjeść. Zresztą w tym miejscu odbywają się nie tylko sportowe imprezy. Gościliśmy na przykład wystawę kotów, giełdę kolekcjonerską, odbywają się tu bale seniorów, koncerty, wystawy.
Hala stała się też tymczasowym schronieniem dla uchodźców z Ukrainy...
To było ogromne wyzwanie, głównie dlatego, że wykraczało znacznie poza zakres naszych zadań statutowych. Nagle obiekt sportowy musiał pełnić zupełnie nową rolę. Przekształcił się w noclegownię, poradnię psychologiczną, przychodnię. Mieliśmy 200–250 osób, z którymi był utrudniony kontakt językowy i emocjonalny. To były osoby w różnym wieku, często w bardzo złym stanie fizycznym i psychicznym. Bywało, że jedni tylko płakali, inni w histeryczny sposób się śmiali. Wśród nich były osoby, które straciły wszystko, obawiali się o bliskich, którzy zostali w Ukrainie. Kiedyś rozmawiałam ze starszą panią i rozmowa zeszła na to, co ma w walizce. W pewnym momencie pani otwiera walizkę i pokazuje jej zawartość – samowar i zdjęcia. Nic więcej. To było dla niej najcenniejsze, dlatego uciekając przed wojną, ocaliła tylko to. Bo rzeczywiście, wszystko można odkupić, odbudować, ale historii nie da się kupić. Jak straci się zdjęcia swoich bliskich, swoich przodków, to człowiek zostaje bez przeszłości. Wstrząsające były też rysunki ukraińskich dzieci. Oglądałam obrazek narysowany przez, może sześcioletniego, malucha. Na jednej części kartki były narysowane groby, na drugiej – uśmiechnięte dziecko i napis „my przeżyliśmy”. Żadne dziecko na świecie nie powinno mieć takich doświadczeń! Obserwowaliśmy ludzkie dramaty i te historie będą we mnie tkwić do końca życia.
Ale też był to czas, który pokazał, ilu wspaniałych ludzi mamy wokół siebie. Ogromne podziękowania należą się tym setkom wolontariuszy, zwykłym mieszkańcom, którzy służyli pomocą i wspierali nas każdego dnia, dyżurując w naszym punkcie noclegowym. To fantastyczni ludzie, o których zawsze myślimy z sympatią i bez pomocy których byłoby nam trudno samemu udźwignąć trud tego ogromnego przedsięwzięcia. Kiedyś napisałam na Facebooku, że skończyły się nam tabletki na ból gardła. W ciągu kilkunastu minut dostaliśmy mnóstwo opakowań leków. Podczas spotkania wielkanocnego stoły wręcz uginały się od jedzenia przynoszonego m.in. od mieszkańców Bielan. Nasi goście płakali, my płakaliśmy.
To był także niełatwy czas dla moich pracowników, ale fantastycznie sobie poradzili. A przecież musieli pogodzić swoje obowiązki zawodowe m.in. z dyżurami w punkcie noclegowym. Gdy była taka potrzeba, jeździli też z uchodźcami do lekarzy, robili zakupy. Wszyscy zdali egzamin z empatii celująco.
Wcześniej pracownicy CRS pomagali podczas epidemii wirusa COVID-19.
Tak, wszyscy byli zaangażowani. Wspieraliśmy głównie seniorów i osoby samotne. Przez niemal dwa lata rozwoziliśmy obiady, woziliśmy do przychodni, realizowaliśmy recepty, wychodziliśmy z psami na spacery. Jesteśmy częścią bielańskiej społeczności, dlatego włączamy się w różne akcje, zgodnie z potrzebami. Rozwozimy karmę dla wolno żyjących kotów, robimy zbiórki darów dla schroniska dla Bezdomnych Zwierząt na Paluchu. Jeśli jesteśmy w stanie coś zrobić, to robimy.
I tak powstała także salka bokserska przy ul. Lindego? Początkowo nie było jej przecież w planach CRS.
Wszystko zaczęło się od naszego pracownika – Henryka Zatyki, byłego wicemistrza świata i mistrza Europy w boksie. Pan Henryk pracował na zapleczu i wypatrzył, że w piwnicach ośrodka przy Lindego są pomieszczenia magazynowe, które można przystosować na salkę do treningu boksu. Przyznam, że początkowo nie byłam zachwycona tym pomysłem, obawiałam się, że ten rodzaj aktywności nie będzie cieszył się zainteresowaniem. Pan Henryk nie ustępował i wytrwale powracał do tematu. W końcu zgodziłam się i pomysł okazał się naprawdę świetny. Dziś zajęcia bokserskie z trenerem Henrykiem Zatyką cieszą się popularnością, zarówno wśród panów, jak i pań.
Oprócz młodzieży przychodzą do nas także m.in. lekarze, managerowie, nauczyciele, mundurowi, by po pracy poćwiczyć, wyrzucić z siebie negatywne emocje. Ten sport nadaje się do tego znakomicie.
Rozmowa ukazała się na łamach wydania “Nasze Bielany” 10/2022.