null

Camping przy Balatonie

Drukuj otwiera się w nowej karcie
Zdjęcie: camping przy ul. Balaton, widoczna droga, po obu stronach domki, na środku rozmawiają ze sobą ludzie
Camping przy ul. Balaton w obiektywie Lubomira T. Winnika („Stolica” nr 28, 1972. Reprodukcja za zgodą fotografa)

Bywało tu tłoczno, rozbrzmiewały różne języki. Turyści nocowali w namiotach, domkach letniskowych lub we własnych przyczepach – skądinąd to właśnie na Młocinach rodził się polski ruch caravaningowy.

Gierkowska dekada była okresem gwałtownego rozwoju turystyki. Przyczyniły się do tego podwyżki płac, statystycznie dłuższe urlopy, motoryzacja kraju oraz poluzowanie przepisów granicznych. Polska Rzeczpospolita Ludowa otworzyła się szerzej na cudzoziemskich turystów. 
Już na początku 1972 r. szacowano, że Warszawę odwiedzi tegoż roku ponad 1,7 miliona osób (w tym 400 tysięcy z zagranicy), co było znaczącym wzrostem w stosunku do poprzednich lat. Tymczasem baza hotelowa stolicy dysponowała zaledwie czterema tysiącami łóżek. Gdzie zatem zakwaterować tych ludzi? Sięgnięto po prowizoryczne rozwiązanie: organizację kilku nowych campingów. Obiekty te usytuowano w pobliżu tras wlotowych do miasta, m.in. przy ulicach Wery Kostrzewy (obecnie Bitwy Warszawskiej 1920 r.; ten działa zresztą do dziś), Grochowskiej, Połczyńskiej, Pasymskiej i Balaton.

„Turysta” i „Wisła”

Camping nr 120 przy ul. Balaton 5 (według dawnej numeracji adresowej), zarządzany przez Spółdzielcze Biuro Turystyczne „Turysta”, otwarto na początku lata 1972 r. „Express Wieczorny” zachęcał podróżnych: „Ładne namiociki z łóżkami na 100 miejsc oczekują przy Balaton. Drugie tyle zmieści się jeszcze na tym terenie, gdyby zaszła potrzeba”. Inauguracyjny sezon campingowy nie zaczął się najlepiej, bo o „Balatonie” wtedy mało kto słyszał. W połowie lipca ’72 nocowało tam tylko kilkunastu turystów. Wkrótce poprawiono „marketing” i w kolejnych sezonach coraz więcej zainteresowanych dzwoniło na recepcję pod numer 34-42-13 z pytaniami o wolne miejsca. Przyjeżdżali turyści indywidualni lub grupowi (także kolonie i szkolne wycieczki), zmotoryzowani i piesi.

Pole namiotowe poprzecinane kilkoma wewnętrznymi alejkami zajmowało ok. 1,2 hektara. Zostało wyposażone w ogólnodostępną kuchnię z elektrycznymi kuchenkami, kabiny WC, umywalnie z natryskami, bufet serwujący ciepłe śniadania i kolacje oraz sklepik spożywczy z przekąskami i chłodnymi napojami (zdarzały się jednak problemy z zaopatrzeniem). W 1974 r. „Balaton” był chwilowo nieczynny, a rok później cały obiekt przejął Warszawski Ośrodek Turystyki i Wypoczynku „Wisła”. Nowa administracja (kierownik Tadeusz Hertz) postawiła świetlicę, służącą również za jadalnię. Kontrole sanitarne wykazywały, że camping utrzymywano w należytym stanie – nie bez powodu miał pierwszą kategorię.

W sierpniu 1977 r. na „Balatonie” stanęło dziesięć domków letniskowych typu „Pilawa”. Każdy z tych czteroosobowych budyneczków o dwuspadowych dachach posiadał dwa osobne wejścia i niewielki taras. We wnętrzach zamontowano piecyki akumulacyjne, dzięki czemu można było tam mieszkać do końca października. Letniaki były skanalizowane, doprowadzono do nich ciepłą wodę. Przed rozpoczęciem sezonu ’81 administracja kierowana przez Janusza Majewskiego wymieniła w domkach instalację hydrauliczną.

Na ul. Balaton chętnie przyjeżdżali zagraniczni podróżni, głównie z NRD, Czechosłowacji, Węgier, ale także spoza bloku wschodniego, np. z Francji, RFN czy krajów skandynawskich. Według wyliczeń podanych w tygodniku „Stolica” (27 czerwca 1976 r.), z pięciu tysięcy gości, którzy przewinęli się przez ten camping w sezonie ’75 i na początku sezonu ’76, aż 65% pochodziło z zagranicy. „Balaton” miał swoich stałych klientów, jak choćby pewną polską rodzinę, mieszkającą od 42 lat w Norwegii („Trybuna Ludu”, 18 sierpnia 1989 r.): „Od kilku lat co roku przyjeżdżamy do ojczyzny – mówi pani Eugenia – i zawsze zatrzymujemy się na tym campingu. Cicho tu, spokojnie”.

Pani Magdalena Senator podzieliła się ze mną bardzo ciekawym wspomnieniem (uprzejmie dziękuję!), pozwalającym wyobrazić sobie to miejsce: „Od 1963 r. mieszkałam w domu nauczycielskim przy szkole nr 77. Zanim powstał camping, była tam rozległa polana – trochę krzaków, parę dołków – gdzie bawiliśmy się w ukryciu. Potem ogrodzono teren i pojawiły się namioty. Był powiew «zachodu», gdyż trafiali się dewizowi goście – Niemcy, Szwedzi. Pamiętam szwedzkie dzieci biegające na golasa. Potem powstały domki campingowe. Przy wjeździe i furtce była w jednym recepcja, dalej działał sklepik. Naprzeciwko stała tzw. świetlica, chyba sala TV. Na recepcji pracowali studenci, którzy wynajmowali na Żubrowej pół domu, w tym Wojtek Tomczak, mój przyszły szwagier. Bywałam u niego na recepcji z siostrą, co było fascynujące, gdyż wstęp na teren campingu był dla mieszkańców [Młocin] wzbroniony. Potem można było chyba wejść do sklepiku”. Po sezonie pole namiotowe zamieniało się w strzeżony parking. Opłata za parkowanie samochodu lub przyczepy turystycznej wynosiła 180 zł miesięcznie.

Miłośnicy domów na kółkach

Młociny zapisały ważną kartę w dziejach polskiej turystyki samochodowej. W dniach 16–17 czerwca 1973 r. członkowie koła caravaningu przy stołecznym Automobilklubie urządzili na „Balatonie” pierwszy ogólnokrajowy – choć spoza Warszawy przyjechały z przyczepami tylko dwie ekipy – zlot caravaningowców, będący świetną okazją do zapoznania się i wymiany doświadczeń. Nestor tego środowiska Bogumił Mierkowski pisał po latach, że w wydarzeniu „uczestniczyło 10 pojazdów kempingowych i tyleż samochodów bez przyczep, a zwycięzcą w konkursie technicznym został kolega Węglarz z Piły ze swoją «teleskopową» przyczepą”. Nagrody rzeczowe ufundowało Zjednoczenie „Predom”. Pułkownik inżynier Zbigniew Węglarz (1923–2019), pomysłowy konstruktor sprzętu wojskowego, w 1968 r. samodzielnie zbudował przyczepę rozkładaną za pomocą elektrycznego mechanizmu, którą później opatentował. Jeździł z nią, przyczepioną do „warszawy” kombi, przez prawie pół wieku!

Trzeci zlot (31 maja – 1 czerwca 1975 r.), zorganizowany na „Balatonie” przez Polską Federację Campingu i Automobilklub Warszawski, przyciągnął liczne grono entuzjastów. Prezentowano różne inne amatorskie konstrukcje oraz przeróbki i usprawnienia techniczne (dziś powiedzielibyśmy „tuning”) przyczep N-126 produkowanych w zakładach Zjednoczenia „Predom” w Niewiadowie. Wydelegowani na ten „event” pracownicy niewiadowskiej fabryki z jej dyrektorem na czele uważnie przysłuchiwali się opiniom użytkowników i notowali spostrzeżenia. W programie znów nie zabrakło konkursu z nagrodami. Na zlot przybyło też wiele osób, które dopiero zamierzały rozpocząć przygodę z caravaningiem.

Osiedla zamiast namiotów

W tekście Dariusza Rostkowskiego w „Gazecie Wyborczej” (25 lipca 1991 r.) czytamy: „Zamiast zlikwidowanego rok temu campingu na Młocinach przy ul. Balaton 5, jest małe, prywatne pole namiotowe przy ul. Arkuszowej 58 na Radiowie. Mieści się tam 50 osób. Można też wynająć pokój”. Zwolnioną przestrzeń przy ul. Balaton zajęła zabudowa jednorodzinna. Poprowadzona między domami nowa uliczka otrzymała w 1997 r. nazwę Daglezji.

Jak wspomniałem, równocześnie z „Balatonem” powstał drugi młociński camping przy ul. Pasymskiej 7, należący do Ogólnokrajowej Spółdzielni Turystycznej „Gromada” i obliczony na ok. 100 osób. Z tego co wiem, nie utrzymał się długo. We wrześniu 1973 r. Irena Chomać w „Trybunie Ludu” pisała, że „zlikwidowany ma być również, nieczynny zresztą w bieżącym roku, camping przy ul. Pasymskiej”. Milczy o nim przewodnik „Warszawa i okolice” z 1976 r. i wszelkie późniejsze informatory. Na tym terenie mieściła się potem baza zaopatrzeniowa Warszawskiego Przedsiębiorstwa Turystycznego „Syrena”, a dziś znajduje się tam kameralne osiedle Hill Park.
Ulica Balaton, biegnąca śladem dawnej kolei młocińskiej, zawdzięcza swą nazwę wielkiemu jezioru na Węgrzech. Zyskała ją w październiku 1967 r., kiedy stołeczne władze nadały nazwy 36 ulicom. Innymi hungarikami w tej grupie były ulice Szegedyńska (pierwotnie „Segedyńska”) i Béli Bartóka. Samo słowo „Balaton” nie jest czysto węgierskie, wywodzi się z języków słowiańskich i oznacza „błotne”, podobnie jak... „Młociny”, pochodzące od terminu „młaka” (gwarowo „młoka”), czyli podmokłego, błotnistego terenu.

Autor: Mateusz Napieralski